Kia EV6 GT to nadal auto, które może robić wrażenie i zwracać uwagę – i podejrzewam, że dzięki oryginalnej stylistyce i sporej mocy nie zmieni się to szybko. Jednak producent postanowił je odświeżyć, chwilę po pozostałych wersjach – i tak jak GT jest od nich ciekawsze, tak nawet jego lifting jest ciekawszy od tego ogólnego. W jaki sposób, pytacie?

Zanim odpowiem, mała dygresja – o doskonałości. Co znaczy, że coś jest doskonałe? Czy jest to równoznaczne z najlepszym, czy też może taki obiekt bez skazy jest… nudny? Nierealny w odbiorze? Wydaje się pozbawiony charakteru? Myślę, że takie rozważania mogą zyskiwać popularność wraz z upowszechnianiem się rozmaitych dzieł AI, ale to już chyba za dalekie odbieganie od tematu. W każdym razie – czasem to właśnie niedoskonałości sprawiają, że coś jest bardziej interesujące, a nadmierny perfekcjonizm tylko szkodzi. Teoretycznie doskonały – pomijając na moment kwestię baterii – jest napęd elektryczny. Cichy, ze stale, niezmiennie dostępną mocą - to całkiem praktyczne cechy, ale czy też przypadkiem nie odwrotne od tych, które zwykle kojarzymy ze sportowymi autami? Dźwięk czy też wrażenia towarzyszące wkręcaniu się na obroty i zmianom biegów są w nich wręcz pożądane. Dlatego też…

Kia EV6 GT w imię sportowych wrażeń udaje spalinową „wadę”

Kia EV6 GT

A konkretnie – zmiany biegów, wzorem zresztą bliźniaczego Ioniqa 5N. Funkcja nazywa się Virtual Gear Shift (mało oryginalnie, ale jasno) i symuluje zachowanie ośmiobiegowej skrzyni automatycznej. Czyli, de facto, nierównomierną dostępność mocy i niedoskonałą płynność. Fascynujące – zastanawiam się, na ile naturalne wrażenia to daje, i czy faktycznie zwiększa frajdę z jazdy.

Co ciekawe, Kia nie wspomina o również obecnych w Hyundaiu syntetycznych „dźwiękach silnika” – czyżby EV6 GT pozostało ciche? Szczerze mówiąc, nie wiem jak to oceniać – z jednej strony nie słyszałem jeszcze dźwięku elektryka, który wzbudziłby mój entuzjazm (choć chyba zdarzały się jakieś znośne), ale z drugiej nie wiem, jak bym się czuł nie słysząc maszyny podczas rozrywkowej jazdy. Zdarzyło mi się prowadzić elektryka – BMW i3 – i choć przy miejskiej jeździe nie brakowało mi szczególnie dźwięku, a natychmiastowe reakcje napędu (wcale przecież nie tak mocnego) były przyjemne, to jednak lepiej bawiłem się za kierownicą choćby… wolnossącego VW Upa rozkręcanego do 5000 obrotów. Możliwe więc, że wolałbym w usportowionym elektryku mieć jakiś znośny dźwięk, niż nie mieć żadnego (pomijając nikły pisk).

Teoretycznie do sportowych wrażeń powinny się też przykładać zmiany w samym napędzie, ale mam podejrzenie, że trochę niweluje je zwiększenie pojemności baterii. Po kolei – wzorem Hyundaia, EV6 GT po liftingu zyskuje trochę mocy – z 585 KM robi się 609, a w trybie kontroli startu nawet 650 KM. Moment obrotowy nadal wynosi 740 Nm, plus dodatkowe 30 Nm na start. Mimo tych zmian nie zmieniło się oficjalne przyspieszenie – kosmiczna Kia nadal powinna osiągnąć setkę w 3,5 sekundy (o 0,1 s wolniej od Ioniqa). Co prawda brak danych o prędkości maksymalnej, ale bardzo bym się zdziwił, gdyby nie wynosiła 260 km/h – tyle osiągają zarówno przeliftingowa Kia EV6 GT, jak i Hyundai Ioniq 5N. Kończąc temat samego układu napędowego – tak jak przed liftingiem, tylna oś jest wyposażona w elektronicznie sterowany dyferencjał o ograniczonym poślizgu, a auto może odzyskiwać energię z hamowania z maksymalnym przyspieszeniem 0,6G.

Skoro o energii – lifting zwiększy zasięg Kii EV6 GT… odrobinę

Co prawda sama pojemność baterii zwiększa się dość wyraźnie, z 77,4 kWh do 84 kWh, ale – przynajmniej wg koreańskich metod pomiarowych – skutkuje to zwiększeniem zasięgu o zaledwie 4 proc., co przełożone na europejskie wartości dałoby wzrost z 424 km do ok. 440 km. Na szczęście nie zmienia się czas ładowania – między 10 a 80 proc. nadal ma wynosić minimalnie 18 minut, jeśli znajdzie się odpowiednio szybką ładowarkę, co w tym przypadku oznacza 260 kW lub więcej. Oby tylko większa pojemność nie przełożyła się na znacznie większą cenę, bo już obecne okolice 400 tysięcy złotych to chyba jednak za dużo, biorąc pod uwagę elektryczną konkurencję spod znaku autopilota i kontrowersji. Oraz biorąc pod uwagę fakt, że obecnie przedliftingowa Kia EV6 GT jest dostępna… jako wyprzedaż rocznika 2023, za okolice 240 tysięcy złotych. Zanim to zobaczyłem na stronie Kii, chciałem gdzieś wpleść w ten artykuł tęskne wzdychanie za premierową ceną 282 tysięcy złotych za EV6 GT – jak widać, niepotrzebne.

Wróćmy jednak do wersji poliftingowej.

Lifting EV6 GT przyniósł też oczywiście zmiany stylistyki i wyposażenia

Te pierwsze wyraźnie widać – i nie uważam tego za plus. Mam wrażenie, że Kia dokonała ich trochę dla samego faktu zmiany, niż z faktycznej potrzeby poprawienia – udanego wg mnie – pierwotnego projektu EV6. Owszem, auto po liftingu nadal wygląda dobrze, kosmicznie i ciekawie, jednak widać, że to przeróbka oryginału. Ale cóż, nie rozwodźmy się może zbytnio nad stylistyką, w końcu tę każdy może ocenić sam według własnego gustu – przejdźmy do wyposażenia.

Kia EV6 GT sprzed liftingu.

Tu zaskakującą nowością, czy raczej uzupełnieniem zaskakującego braku sprzed liftingu, jest pojawienie się elektrycznego sterowania foteli. Poza tym, dorzucono trochę gadżetów – automatyczne blokowanie drzwi po odejściu od auta, funkcję cyfrowego kluczyka, nawigację z rozszerzoną rzeczywistością, wbudowany rejestrator jazdy oraz automatyczne opuszczanie lusterka po wrzuceniu wstecznego. Nic rewolucyjnego czy zaskakującego – po prostu garść przyjemnych dodatków.

Kiedy, za ile, i czy ten lifting spopularyzuje Kię EV6 GT?

Oficjalnych dat jeszcze nie ma, ale można spodziewać się dostępności na początku przyszłego roku. W kwestii ceny – pewną nadzieję daje brak jej zmian na rynku koreańskim, i to na razie musi nam wystarczyć, bo ceny z innych rynków – w szczególności z polskiego – nie są jeszcze znane. Przy czym przeliczanie koreańskiej ceny na złotówki raczej nie ma zbyt wiele sensu – samochody tam są na ogół wyraźnie tańsze. Oby jednak cena po liftingu była bliższa tej z wyprzedaży rocznika, niż tej regularnej sprzed zmian – to będzie mieć znacznie większy wpływ na popularność modelu, niż jakiekolwiek wprowadzone w nim właśnie zmiany. Udawana skrzynia biegów może i jest ciekawa, ale to raczej nie jest główny argument zakupowy.

 

Spodobał Ci się ten tekst? Rozważ postawienie nam wirtualnej kawy – dzięki!

Postaw mi kawę na buycoffee.to