Co zrobić, gdy przez coraz wyższy kurs jena japońskie coupe drożeje w USA i sprzedaje się coraz gorzej? Oczywiście wysłać trochę egzemplarzy do tunera i sprzedawać jeszcze drożej w salonach. Podoba mi się to rozwiązanie, nawet jeśli nie jest rozsądne. W latach 90. zastosował je Nissan wobec 300ZX, a teraz można na Bring a Trailer kupić jedno z takich aut.
W 1995 r. Nissan 300ZX generacji Z32 nie był może modelem starym, ale na pewno jego efekt świeżości zdążył już przeminąć od premiery w 1989 r. Sam koncern Nissana miał wówczas, jak chyba cała japońska gospodarka, większe problemy niż spadająca sprzedaż mimo wszystko niszowego modelu. Jak łatwo odświeżyć auto sportowe? Proste, poprawić jego osiągi. Kierując się tą logiką postanowiono stworzyć krótką serię podrasowanych 300ZX na amerykański rynek, z pomocą firmy Stillen. Był to biznes Steve’a Millena, kierowcy wyścigowego, który w poprzedzających latach odnosił sukcesy za kierownicami wyczynowych Nissanów, w tym właśnie modelu 300ZX, a sama firma znana była między innymi z wytwarzania tuningowych elementów do drogowych Nissanów.
W efekcie powstał Nissan 300ZX Stillen SMZ
Nie był to „tylko” pakiet, który można było zamówić u tunera. Ta wersja powstawała przez przeróbkę nieśmiganych 300ZX Twin Turbo jeszcze zanim dotarły do dilerów – najpierw trafiały do warsztatu Stillena w Kalifornii. Zmodyfikowane już samochody dostarczane były do wybranych salonów Nissana w USA i Kanadzie, gdzie można je było kupić z pełną gwarancją producenta. Nie było to jednak tanie – już wyjściowe 300ZX z doładowanym silnikiem kosztowało około 45 tys. dol., a ostrzejsza wersja oznaczała wydatek na poziomie co najmniej 60 tys. – sprzedawany obecnie egzemplarz jako nowy kosztował 66 371 dol., co z uwzględnieniem inflacji jest równowartością około 550 tys. zł. Co ciekawe, w chwili pisania tekstu cena na aukcji jest niemal równa początkowej, wynosząc 66 500 dol. Aukcja zakończy się dziś (19.10.2023) około godziny 22 czasu polskiego.
Co dobrego można za to dostać?
Zaczynając od silnika – poprawione układy dolotowy i wydechowy, co wraz ze zwiększonym ciśnieniem doładowania podnosiło moc z 304 KM do 370 KM i moment obrotowy z 384 Nm do 452 Nm. Według testów dawało to przyspieszenie do 60 mph (97 km/h) w 5,3 s, zaś prędkość maksymalna była elektronicznie ograniczona do 155 mph (249 km/h). A skoro z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność, to trzeba było czymś to wyhamować – w tym celu „Zetka” dostała hamulce ze Skyline’a GT-R z wentylowanymi tarczami. Zadbano też o jazdę w zakrętach, usztywniając zawieszenie i dodając pakiet aerodynamiczny z całkiem imponującym skrzydłem na tylnej klapie. Ta rasowa „ławka” nie była zresztą jedynym wizualnym wyróżnikiem modyfikacji Stillena – z zewnątrz łatwo zauważyć zmieniony panel między reflektorami, zaś wewnątrz wyróżnia się plakietka „Steve Millen Design” z numerem egzemplarza. Przy czym nie warto przywiązywać zbytniej wagi do tego numeru – podobno były one nadawane w dość dowolny sposób, co zapewne jest powodem rozbieżności informacji na temat liczby tak przerobionych aut. Można spotkać się z szacunkami mówiącymi o zakresie 50-60 sztuk, jak i informacji o 104 sztukach stworzonych w latach 1995-1996.
Wracając jeszcze do wnętrza – skrzywdzono je też karbonowymi wstawkami na drzwiach i konsoli środkowej, oraz karbonową gałką zmiany biegów. Tak jak nie lubię włókna węglowego we wnętrzu, tak jestem w stanie zrozumieć jego obecność w samochodach, które mają je też na zewnątrz i zostały z jego pomocą odelżone – tu jednak nic takiego nie występuje. Ot, specyficzna, tuningowa estetyka. Poza tym, już bez związku z modyfikacjami, wnętrze jest naprawdę dobrze wyposażone, jak na 1996 r., z którego pochodzi ten egzemplarz. Tempomat, automatyczna klimatyzacja, audio Bose odtwarzające zarówno kasety, jak i płyty CD, elektrycznie sterowany fotel kierowcy – generacja Z32 nie była już tak czystej krwi sportowcem jak pierwsze 240Z i zalatywała klimatami GT. Z innego wyposażenia, ale już nie wnętrza, jest system czterech skrętnych kół, zwany przez producenta Super HICAS. Czy to wszystko uzasadniało wysoką cenę? Cóż, jak widać po liczbie egzemplarzy, chyba niekoniecznie.

Mam nadzieję, że nabywca wymieni te brzydkie felgi na oryginalne – są w zestawie. Opony też by wypadało, bo mają 12 lat.
Dzięki temu dziś Nissan 300ZX od Stillena to rzadki i ciekawy youngtimer
Czy wystarczająco ciekawy jak na swoją cenę? Dla fanów sportowych „japończyków” pewnie tak, szczególnie biorąc pod uwagę, ile potrafią kosztować równoletnie Supry czy Skyline’y. Nissan 300ZX nie jest może tak kultowy, ale myślę, że wyjątkowość tej wersji jak najbardziej to nadrabia.
zdjęcia: MichaelB, BringaTrailer.com


