Z czym kojarzy Wam się Volkswagen? Na pewno nie z finezją. No dobra, ten wóz również nie grzeszy polotem, ale jak na wynalazek, który wyszedł spod skrzydeł Teutońskiego Króla Zachowawczości, posiada pewien pierwiastek ciekawości. Przed Wami Volkswagen Corrado Magnum, czyli shooting brake po niemiecku.

W razie gdyby ktoś spędził ostatnie 35 lat pod kamieniem, z kronikarskiego obowiązku wspomnę, iż Corrado to trzydrzwiowe coupe 2+2, które bazowało na volkswagenowskiej platformie A2. Wbrew temu, co sugeruje wygładzony wygląd zewnętrzny, na platformie tej latał także Golf i Jetta II (tak, II!) oraz Seat Toledo jedynka. Zasłynął jako niedrogi bolid młodocianych fanów tuningu, zresztą nie bez powodu – gama motorów obejmowała m.in. czterocylindrowe 1.8 (106-110 KM) i szesnastozaworowe 2.0 (134 KM), aż po słynne 2.9 VR6 (187 KM), które wyrzucało z kapci swoimi 6,9 s do setki.

Corrado, VW Corrado, Corrado Magnum, Corrado Shooting Brake

Nawet emblemat opracowali nowy – tak bardzo było postarane.

Corrado Strzelający Hamulec

Szybka lekcja historii. Skąd w ogóle taka absurdalna nazwa, jak shooting brake? Otóż za zamierzchłych czasów, gdy przyspieszenie regulowaliśmy batem, a nie manipulatorem nożnym, słowo „brake” oznaczało najzwyklejszy wóz ciągnięty przez konie nie-mechaniczne. A „shooting”? No cóż, akcesoria myśliwskie i amunicja same się nie przetransportują, zatem pojazd przeznaczony do ich wożenia nazywano po prostu „shooting brake”.

A dlaczego tą frazą zaczęto mianować dwudrzwiowe kombi ze sportowym zacięciem? Tutaj zdania są podzielone, a źródła niepewne, aczkolwiek idea eleganckiego wozu dla gentlemana chcącego załadować do bagażnika kije golfowe z muszką i szczerbinką oraz ołowiane piłeczki brzmi całkiem wiarygodnie. Chętnych na szerszą lekturę na ten temat odsyłamy do tekstu Piotrka Baryckiego na Autoblogu.

Do rzeczy – Volkswagen Corrado Magnum Sport Kombi był pomysłem niemieckiego koncernu na poszerzenie gamy nadwoziowej swojego najnowszego przecinaka

Prace nad formą podjęło Marold Automobili GmbH, a ambitny plan zakładał wyprodukowanie aż 200 sztuk tego osobliwego pojazdu. Zdążyli nawet wykonać testy aerodynamiczne i papierologię homologacyjną, zanim ostatecznie schowali ten projekt do szuflady (na szczęście nie do kosza).

Volkswagen Corrado Magnum

No! Prawie jak Reliant Scimitar.

Aby uatrakcyjnić Magnuma, zapakowali do niego nie standardowe 1.8, lecz jednostkę wyposażoną w kompresor G-Lader (znany z Corrado i Passata G60) wyciągającą 158 KM przy 5600 obr./min. Żeby tej atrakcyjności nie było jednak za wiele, z tyłu wsadzili lampy od Audi 80 B3. Brzmi jak cudowny kompromis – po co rezygnować z latania Corrado jako młody gniewny, na rzecz mydłowatego sedana dla statecznego ojca, kiedy możesz mieć jedno i drugie?

Niechciane i nietanie

Nie wszystkie kompromisy spotykają się jednak z entuzjazmem – na przykład pizza z frytkami [potwierdzam, jest do bani – RedNacz], czy z hot dogiem w brzegach nie przyciągnęła grona fanów. Nigdy nie dowiemy się, czy Volkswagen przeprowadził ankietę wśród swoich pracowników, w której wyrazili obrzydzenie wystarczające do podjęcia decyzji o zarzuceniu projektu Magnum, ale z jakiegoś powodu uznano, że na dwóch sztukach to poprzestańmy i na razie do tego nie wracajmy.

Volkswagen Corrado Magnum

Prawdziwe lampy seksu – gwarantowany lans w prowincjonalnej dyskotece.

Awangardowe potrawy mają to do siebie, że choć większości do gustu nie przypadną, znajdzie się kilku dobrych świrów gotowych przepuścić na nie sumy, za które my byśmy ich nawet nie powąchali. Podobno zaraz po schowaniu prototypów do magazynu próbowano je opchnąć za 3,2 mln marek niemieckich, ale nikt nie był gotowy wyłożyć aż tyle za Corrado 80 B3 z linią boczną Polo II.

Corrado, VW Corrado, Corrado Magnum, Corrado Shooting Brake

Eee, tutaj to nie ma czego szukać.

Gdy w końcu prototypom zaczęła grozić zgniatarka, uratował je wiceprzewodniczący Corrado Club of America, płacąc za nie nieokreśloną, acz zdecydowanie nie tak wygórowaną cenę. Magnumy zostały jednak skazane na kiszenie w holenderskiej szopie, ponieważ status prototypu uniemożliwiał legalną rejestrację w Stanach. W 2016 r. ostatecznie wystawiono je na aukcję po około 50 tys. dol. za sztukę – jeden ze skórzaną tapicerką, pseudodrewnianymi wstawkami i felgami Borbet, drugi – ze standardową, materiałową i felgami á la BBS. Ten drugi sprzedał się jakiś czas temu, ale za ile i dokąd trafił – nie wiemy.

Najważniejsze! Bagażnik, do którego wejdzie coś więcej niż tłusty subwoofer.

A Wy – jeździlibyście?

 

Zdjęcia: LuxSport Motor Group, LLC

Spodobał Ci się ten tekst? Rozważ postawienie nam wirtualnej kawy - dzięki!

Postaw mi kawę na buycoffee.to