Dzień dobry! Nadszedł czas na kolejny wpis gościnny na łamach Petrolheart. Tym razem za sterami ponownie usiadła GratoWiedźma, czyli Dominika Węcławek. Poprzedni wpis Dominiki znajdziecie tutaj. Dziś zapraszamy na wpis na temat A-traktorów.

Dorośli ich nienawidzą. Nie tylko dlatego, że ci kierowcy mają najczęściej niewiele ponad 15 lat, ale też przez to, że swoimi tuningowanymi starymi furami jeżdżą powoli ale za to – zdaniem niektórych – niebezpiecznie, słuchając głośno muzyki i po prostu ciesząc się życiem. Widok pomarańczowego trójkąta umieszczonego na tylnej części samochodu wywołuje u wielu współużytkowników drogi frustrację, gniew, irytację, niekiedy nawet agresję. Tymczasem dla nastolatków z ojczyzny Ikei i Kottbullarów tak zwane A-traktory to jeden z filarów wolności, ale też kontynuacja pięknej tradycji.

Zacznijmy od tego, co to za atraktor

A-traktor to dowolny samochód, który został przerobiony w taki sposób, że ma jedynie dwa miejsca pasażerskie i nie może poruszać się w prędkością większą niż 30 km/h. Wszystko zaś zrobione jest po to, by osoby, które ukończyły 15 lat i zdały egzamin na prawo jazdy na motocykl (lub w przypadku prawka na traktory – 16 lat), mogły samodzielnie dojeżdżać do szkoły, na zakupy, czy wykonywać prace rolnicze w polu.

Dlaczego Szwedzi uważają, że jest to część ich tradycji? Ano dlatego, że pierwsze „udawane” traktory robione z osobówek powstały w dobie kryzysu wywołanego przez II wojnę światową. Prawdziwych traktorów zabrakło, w związku z czym rolnicy mogli przerabiać dowolne gruzy na tak zwane EPA-traktory, przy czym skrót „EPA” nie miał nic wspólnego z motoryzacją, a nawiązywał do popularnej, najtańszej sieci sklepów i miał być synonimem ersatzu, towaru drugiej kategorii, produktu zastępczego.

Pierwsze EPA-traktory były więc przede wszystkim przedwojennymi osobówkami

Wyglądały często bardzo „rasowo”, bo dość często przerabiano je na pick-upy. I na tyle spodobały się mieszkańcom Szwecji, że choć wojna się zakończyła, kryzys minął, traktory znów były produkowane i dostępne, a oni wciąż przerabiali kolejne nieco zajechane samochody na swoje rolnicze potrzeby.

Doszło nawet do tego, że gdy w latach 60. rząd postanowił ukrócić zapędy obywateli i zaorać kategorię EPA-traktorów w prawie o ruchu drogowym, społeczeństwo zaprotestowało na tyle skutecznie, że nie pozostało nic innego, jak tylko znowelizować przepisy i uregulować pewne kwestie, które od dwóch dekad pozostawały otwarte. Zmieniono też nazwę na „A-traktory”, także dlatego, że już dawno nie było sieci sklepów EPA.

Żeby ostatecznie zamknąć temat historii i legislacji, to musicie wiedzieć, że w 2020 r. po raz kolejny zaktualizowano przepisy – A-traktory mogą być dostosowane do wymogów także za pomocą modyfikacji komputerowych, a nie tylko jak wcześniej to było przyjęte, modyfikacji fizycznych. Konieczne jest też przejście przeglądu. A od 2023 r. A-traktory mają obowiązek jeździć zimą na stosownych (zimowych) oponach.

Dzieci w autach na drogach to musi być groza!

Unia Europejska także próbowała się wtrącić w szwedzkie ustawodawstwo, w tym samym projekcie ustaw, w którym ktoś wpadł na rewelacyjny (sarkazm) pomysł, by wprowadzić dodatkową kategorię prawa jazdy na busy. Pojawiła się też koncepcja ujednolicenia dolnej granicy wieku dla osób starających się zdobyć uprawnienia do prowadzenia pojazdów silnikowych. Szwedzi dość głośno i jednoznacznie dali znać, że to jest właśnie zamach na ich tradycje. Dzieci mają prawo jeździć samochodami i już.

Powszechna opinia innych użytkowników dróg, zwłaszcza spoza Szwecji jest taka, że te nastolatki (bo umówmy się, 15 lat to takie dzieci-niedzieci – wiem co mówię, widziałam gdzieś u siebie w domu podobne stworzenia) nie tylko są okropnymi zawalidrogami, ale też zachowują się ryzykownie i powodują (pewnie) mnóstwo wypadków.

Otóż statystyki przemawiają jednak na korzyść nastoletnich kierowców

Choć liczba osób niepełnoletnich z uprawnieniami na motocykle i traktory stale rośnie, coraz więcej jest też samych A-traktorów, to w 2022 r. – według Szwedzkiej Agencji Transportu – liczba wypadków z udziałem ciągników klasy A i motorowerów nieznacznie spadła. W całej Szwecji, przez cały rok 2022 doszło do 348 wypadków z udziałem A-traktorów, a to nie znaczy, że były to wyłącznie wypadki z winy nieletnich kierowców. Nie dokopałam się do bardziej szczegółowych danych, ale musicie przyznać, że nie jest to jakaś porażająca liczba.

Wynika ona nie tylko z dość rygorystycznego egzekwowania przepisów i kontrolowania pojazdów, ale też z nieco innej świadomości obywatelskiej i budowania poczucia odpowiedzialności. Szwedzka młodzież może wydawać się rozwydrzona i stanowić obraz „bezstresowego wychowania”, ale faktycznie w wielu przypadkach po prostu uczona jest od najmłodszych lat brania na klatę konsekwencji swoich zachowań. Parafrazując klasyka, „z wielką wolnością wiąże się wielka odpowiedzialność”. Chcesz jeździć – okej, ale matka cię z pudła nie wyciągnie, a za zaistniałe szkody sam zapłacisz, albo odpracujesz. Uszkodzisz sobie auto na dojazdy do szkoły? Super, nie tylko będziesz musiał sobie poradzić inaczej, żeby dotrzeć na lekcje, ale po szkole zapracować na części wymienne do auta, a potem to naprawić.

A-traktor to styl życia

No dobra, to teraz to najlepsze, skoro już odmieniłam kilka razy słowo „wolność” przez różne przypadki, to co mówią sami zainteresowani? Dla nich A-traktory to jest właśnie wolność. Domyślacie się, że warunki geograficzno-społeczne w Szwecji sprzyjają takim rozwiązaniom i naturalnie najwięcej A-traktorów jest poza metropoliami (no dobra, jak ktoś był w Szwecji to może w Sztokholmie otarł się trochę o metropolię, ale można było nie zauważyć). Dzięki nim nastolatkowie dojeżdżają do szkoły, ogarniają zakupy, mogą dotrzeć na dodatkowe zajęcia, albo podjąć pracę dorywczą, by zarobić na paliwo do A-traktorów i modyfikacje.

Z racji tego, że nie dowalą więcej mocy, nie muszą regenerować turbo, ani kombinować z mocniejszymi hamulcami, całą kasę mogą ładować w modyfikacje wizualne i dorzucanie systemów car-audio. Dzięki temu A-traktory wyglądają najczęściej jak skrzyżowanie Bożego Narodzenia z domem publicznym po rozjechaniu przez promocje na AliExpress. Brokat, wlepki, dzikie rury w nietypowych miejscach, fantazyjne dodatki tapicerskie, a do tego ledy, dużo ledów, dokładki, przekładki, durnostójki… Dzięki A-traktorom nastolatki mają jeszcze jeden sposób na podkreślenie swojej indywidualności i zamanifestowanie światu swoich fascynacji i upodobań.

Oczywiście najpopularniejszymi ofiarami A-traktoryzacji padają Volvo

Już nie tylko stare kloce RWD przerabiane z uporem maniaka na pick-upy (swoją droga Volvo El Camino wygląda godnie), ale także nowsze FWD i AWD. Miejskie dzieciaki sięgają też po grubszy arsenał, zdarzają się SUV-y wypuszczane z bawarskiej stajni, świeżutkie Porsche, oraz inne całkiem nowe i raczej luksusowe auta.
Oczywiście widok Volvo Duetta z trójkątem awaryjnym na tylnej klapie nie odszedł do lamusa, ale młodzi kierowcy przy wsparciu rodziców powoli zdejmują z kultury A-traktorskiej odium graciarstwa.

Bo musicie też wiedzieć, że to już jest więcej niż tylko ta wspomniana wolność

To właśnie styl bycia, to jest poczucie przynależności do innej kasty. Wymuszony przez ograniczenia prawne powolny objazd miasta/wsi/pola zazwyczaj połączony jest ze słuchaniem odpowiedniej muzyki – tzw. EPA DUNK. I jeśli wydaje się wam, że jest to jakiś jeden typ muzyki, gatunek, jak choćby kiedyś rap, metal, czy punk, to możecie się zdziwić.

Przesłuchując kolejne playlisty z EPA DUNKIEM natkniecie się zarówno na sympatyczny, nieco głupawy, gówniarski pop o piciu rumu z colą, o kucykach , prowincji, o tym, że życie to dyskoteka i tak dalej, to także wesołe piosenki typu „Trucker mother****er”, przyśpiewki o Volvo, całe mnóstwo trapowych kawałków o życiu i całej reszcie, oraz utwory łączące to, co najlepsze w nurtach takich jak eurodance, czy happy rave z lat 90. z motywami arabskimi i autotunem. A w przerwach między takimi radosnymi rąbankami wlatują piosenki rodem z Lata z Radiem. Najważniejsze, że wszystkie utwory nastawione są na jedno – cieszenie się życiem, żarty z problemów, totalną afirmację i budowanie dobrego samopoczucia przez szybki rytm, duże natężenie basów i radosne treści.

Czyli mamy szalone, poprzerabiane auta, które wyglądają niepoważnie, szaloną muzykę, która ma podbijać ten niepoważny nastrój i do tego jeszcze za kółkiem szalonych i niepoważnych ludzi. Brzmi jak gotowy przepis na katastrofę, a jednak – jak widzicie – to działa. Z tych dzieciaków wyrastają potem dorośli kierowcy, którzy nie uchodzą potem w Europie za piratów i okrutników, a na swoim podwórku dążą do redukowania liczby wypadków i zdarzeń drogowych.

U nas by to chyba jednak nie pykło…

 

Zdjęcie główne: HerrNilsson, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons