Co można zrobić z górą pieniędzy? Ściąć górę ziemi i zrobić na jej miejscu tor z przyległościami – a przynajmniej na taki pomysł wpadł pomysłodawca japońskiego klubu i toru Magarigawa. Podobno to niezwykłe miejsce powstało dlatego, że nie miał dokąd pojechać z rodziną.

Na początek wybierzmy się z Tokio na wschód, a dalej na południe. Po około godzinie jazdy trafimy przed bramę do kawałka motoryzacyjnego nieba, skrytego wśród malowniczych wzgórz. Ciągnący się za nią dojazd zaczyna się na dnie doliny, by potem wspiąć się wyżej, minąć spory kawałek toru, i zakończyć na szczycie, przed umieszczonymi wewnątrz asfaltowej pętli zabudowaniami klubu.

Wydawałoby się, że odpowiednim miejscem na tor jest rozległa, płaska przestrzeń, jednak w Japonii mogłoby się to nie sprawdzić. W górzystym kraju każdy płaski skrawek przestrzeni musi być wykorzystany, trudno byłoby więc o wolne miejsce – tym bardziej takie, w którym obecność toru nie wywołałaby natychmiastowych protestów sąsiadów. Umieszczenie w pagórkowatym terenie ma też inne zalety, poza odpowiednią izolacją – zapewnia też piękne widoki, do czego jeszcze wrócimy, ale i niejako wymusza ciekawsze ukształtowanie trasy.

Magarigawa

To, co tygryski lubią najbardziej – tor

Magarigawa jest stosunkowo świeżym torem – została otwarta 29 lipca zeszłego roku, co uczczono paradą supersamochodów. Tor ma około 3,5 km długości, w czym mieści się długa, 800-metrowa prosta i 22 dość techniczne zakręty. Wiele z nich jest „ślepych”, co wymaga dodatkowego skupienia i ostrożności, są też takie, które się zacieśniają. Do tego wszystkiego dochodzą liczne zjazdy i podjazdy – według strony klubu, jedno okrążenie to zmiany wysokości o łącznie 250 metrów, z maksymalnym 20-procentowym nachyleniem pod górę i 16-procentowym z góry. W skrócie – trasa, na której raczej trudno się nudzić. To wszystko zostało zaprojektowane przez firmę Hermanna Tilke, twórcę większości torów F1 z ostatniego ćwierć wieku (np. Sepang, Bahrain, Istanbul Park), a także wielu modyfikacji torów (np. Nurburgring, Hockenheimring, Fuji Speedway).

Należy przy tym zaznaczyć, że Magarigawa nie jest torem wyścigowym – nie do tego została zaprojektowana i wobec tego jest na to za wąska. Ten obiekt ma służyć jednemu samochodowi i kierowcy na raz i dostarczać przede wszystkim przyjemności z jazdy, a nie sportowych wyników. W związku z tym nie ma tu też pułapek żwirowych, które spowalniałyby ścinających łuki, ale też uszkadzały cenne auta – a skoro nie chodzi tu o wyniki, to i tak ścinanie nie ma sensu i jest oszukiwaniem samego siebie. Jednak przestrzeni na wypadek błędu nie brakuje – tor miał być nie tylko interesujący, ale też bezpieczny. Jak to wygląda, możecie zobaczyć na poniższym filmie:

Sama nitka asfaltu to nie wszystko. Kierowcom wsparciem służy ekipa wykwalifikowanych instruktorów, którym przewodzi zwycięzca z Le Mans z 1995 r., Masanori Sekiya. O gotowość samochodów dbają mechanicy w zabudowanej, klimatyzowanej alejce serwisowej, oferującej oczywiście też możliwość zatankowania. To jednak nie koniec, gdyż do apartamentów przypisane są miejsca parkingowe – do 4 na lokal – na których maszyny nadal znajdują się pod opieką profesjonalistów. Raj dla aut – ale i dla ludzi znajdzie się coś ciekawego poza torem.

Dla ciebie, dla rodziny, czyli co jeszcze oferuje klub Magarigawa

Choć tor jest główną atrakcją, to nie jedyną. Tu wracamy do tematu przyjazdu z rodziną – typowy tor raczej nie ma obok zbyt wiele infrastruktury ponad to, co jest potrzebne do jego działania i z nim związane. Dzieci, jeśli akurat nie fascynują się ryczącymi, czterokołowymi potworami, znudzą się, inni członkowie rodziny, pozbawieni domieszki benzyny we krwi, nie będą mieli co ze sobą zrobić, a i psa nie będzie gdzie wyprowadzić.

Tymczasem Magarigawa prezentuje inne podejście, oferując niemalże kurort wypoczynkowy. Znajdziemy tu nie tylko nocleg i okazję do raczenia się japońską kuchnią, ale też basen, siłownię, spa, szlaki piesze wokół obiektu, oraz tak japońskie atrakcje jak gorące źródła czy… sala do karaoke. Nie zapomniano też o wszelkich podopiecznych – dzieci mogą skorzystać z placu zabaw, zaś czworonogi z psiego parku.

Magarigawa

To wszystko w otoczeniu pięknej natury, a dzięki położeniu na szczycie wzgórza – również z widokiem na okolicę, w tym Zatokę Tokijską i – podobno – górę Fuji, która znajduje się w odległości ok. 110 km od obiektu. To wszystko razem sprawia, że Magarigawa jest wyjątkowym miejscem nie tylko ze względu na tor – i faktycznie nadaje się na przyjazd z rodziną. Choć jeśli nie macie rodziny petrolheadów, to raczej nie planowałbym tam tygodniowych wakacji. Z drugiej strony, i tak raczej możecie porzucić takie plany, jak wspaniałe by się nie wydawały.

Niestety, Magarigawa to atrakcja tylko dla wybranych

I bynajmniej nie wynika to tylko z odległości. Cały ten obiekt nie jest publicznie dostępny, tylko przeznaczony dla członków klubu. Już sama jego strona sugeruje, że nie jest to tylko formalność, zwyczajnie… nie zawierając informacji o możliwościach dołączenia (przynajmniej w wersji angielskiej). Ale i tak można trafić w innych miejscach na informacje o wpisowym wynoszącym w przeliczeniu około miliona złotych, a do tego o ograniczonej liczbie członków.

Tak więc choć pomysł jest wspaniały, to w przeciwieństwie do wielu innych torów Magarigawa pozostanie zabawką miliarderów. Cóż, zwykłym śmiertelnikom pozostaje chyba przyjazd na najbliższy tor kamperem, z „zabawką” na lawecie. A dzieci może dadzą się wkręcić w samochodową pasję i obejdą się bez placu zabaw?

Magarigawa