Mniej więcej rok temu Aston Martin pokazał limitowany do 110 egzemplarzy model Valour. Premiera odbiła się całkiem szerokim echem ze względu na praktycznie już niespotykane w motoryzacji połączenie silnika V12 i manualnej skrzyni biegów. I wiecie co? Nowy Aston Martin Valiant też ma taki zestaw.
Aston Martin to jedna z moich ulubionych marek samochodów. Owszem, mieli w swojej historii całkiem sporo modeli, za którymi nie przepadam, ale z nawiązką rekompensują to takie modele jak V8 Vantage Le Mans, DB7, DBS (ten na bazie DB9), V12 Vantage pierwszej generacji czy Vanquish drugiej. Wszystkie te modele – i cały szereg innych w przypadku tej marki – mają wręcz tony charakteru. No i ten wygląd! DBS-a mógłbym sobie postawić w salonie w charakterze rzeźby – nieironicznie uważam, że to jest jedno z najpiękniejszych aut w historii motoryzacji i stawiam je w swoim prywatnym rankingu znacznie wyżej niż, nie przymierzając, wcale przecież niebrzydkie Maserati GranTurismo (ale tylnych lamp w tym modelu to Włochom wybaczyć nie mogę, są koszmarne).
Nowy Aston Martin Valiant taką pięknością zdecydowanie nie jest
Podobnie zresztą jak Valour. Oba te modele to zresztą podobne konstrukcje – Valiant to bardziej hardkorowy wariant auta zaprezentowanego w zeszłym roku. O ile jednak moim największym zastrzeżeniem wobec Astona Valour były przednie reflektory wyglądające jak wzięte z Jeepa Wranglera, to reszta była okej.
Potem jednak przyszedł ktoś, kto naoglądał się memów dotyczących trendów we współczesnej motoryzacji i – z niewiadomych powodów – stwierdził, że przecież te trendy są wspaniałe. Kto wie, czy to nie był pomysł samego Fernando Alonso, który stoi za pomysłem podkręcenia Astona Valour. W wyniku tego przód Valianta to jeden wielki grill. BMW już robi notatki.
Poza tym skrzydło wygląda jak z rajdówek grupy B, a felgi… felgi wyglądają, jakby miały narysowane linie, gdzie miały być ich ramiona, ale ktoś zapomniał je obrobić, czego skutkiem jest uzyskanie obręczy zbliżonych do tzw. turbo fans z bohomazami w stylu felg BBS z epoki.
Na szczęście Aston Martin Valiant ma inne zalety
Co prawda tęsknię za wolnossącymi widlastymi dwunastkami tego producenta, ale okej – 5,2-litrowy, podwójnie turbodoładowany silnik AM31 o mocy 745 KM i maksymalnym momencie obrotowym na poziomie 753 Nm trudno traktować jako wadę. W szczególności tutaj, gdy współpracuje on z manualną, 6-biegową skrzynią biegów. Tak trzeba żyć. Nie dokopałem się niestety do danych nt. masy własnej nowego auta, ale wiadomo, że tu i ówdzie urwano po kilka-kilkanaście kilogramów.
Przykładowo, tylna rama pomocnicza powstała w technice druku 3D i waży o 3 kg mniej niż w Valourze, a na zastosowaniu 21-calowych magnezowych felg zaoszczędzono aż 14 kg. Kolejne 11,5 kg mniej to efekt zastosowania litowo-jonowego akumulatora rozruchowego. Jest też lekki, wykonany z tytanu układ wydechowy. Aston Martin Valour waży 1850 kg, więc spodziewam się, że masa własna Valianta może wynosić ok. 1750-1800 kg, może odrobinę więcej. A teraz zestawcie to sobie z nowym BMW M5, ahahaha.
Ponieważ Aston Martin Valiant to maszyna, która ma sprawdzać się na torze lepiej od typowego gran turismo, zaszły tu też zmiany w zawieszeniu – standardem są adaptacyjne amortyzatory Multimatic z 32 profilami tłumienia. Przejście z jednego do drugiego odbywa się w ciągu 6 ms. Aston Martin zmienił też ustawienia trybów Sport, Sport+ i Track, a karbonowo-ceramiczne hamulce są w tym modelu standardowe. Przednie tarcze mają średnicę 41 cm, a tylne – 36 cm.
Pakiet aerodynamiczny, choć niekoniecznie piękny, ma oczywiście swoją funkcję – zapewnianie docisku. Producent obiecuje maksymalnie 383 kg tegoż.
Zmiany są też we wnętrzu
O ile częściowa klatka bezpieczeństwa czy fotele Recaro to elementy, których mogliśmy się spodziewać, to jest też pewien detal, który pojawił się wyłącznie po to, by cieszyć oko. Chodzi o odsłonięty mechanizm dźwigni zmiany biegów. Swoją drogą warto zauważyć, jak rzadko stosowany jest to element – a szkoda, bo w obecnych, mocno zelektryfikowanych czasach dodaje tego cudownego poczucia obcowania z mechaniką.
Powstanie tylko 38 egzemplarzy Valianta
Pierwsze auta trafią do klientów pod koniec tego roku. Ceny nieco różnią się w zależności od źródła informacji, ale prawdopodobnie możemy oczekiwać kwot na poziomie mniej więcej 2 mln funtów. Premiera nowego Astona będzie miała miejsce podczas Festiwalu Prędkości w Goodwood (11-14.07.2024).








