Choć dla samego W16 to może być ostatni występ, to Bugatti Brouillard jest też początkiem czegoś nowego w marce z Molsheim. Oto pierwszy przedstawiciel Programme Solitaire.

Żadnego Bugatti nie można nazwać zwykłym czy masowym – ta marka to w zasadzie dach motoryzacyjnego świata. A jednak… nawet wśród takich aut można rozróżnić te mniej i bardziej wyjątkowe – i Bugatti Brouillard należy do tej drugiej grupy. Jeśli dla kogoś takie modele jak Chiron czy nowy Tourbillon, a nawet Divo, La Voiture Noire czy W16 Mistral nie są wystarczająco niezwykłe, to od teraz Bugatti może zaspokoić nawet tak wyszukane potrzeby. Służy do tego Programme Solitaire.

Co to jest Programme Solitaire, czyli skąd wziął się Brouillard?

Bugatti ma już – jak chyba każda szanująca się marka z wyższej półki – program zaawansowanej personalizacji, nazwany Sur Mesure. Ogranicza się on jednak do konfiguracji już istniejących modeli. Jak się już być może domyślacie, Solitaire to coś więcej. W ramach tego programu klienci będą mogli zamawiać tworzenie zupełnie jednostkowych modeli, choć oczywiście opartych na istniejącej technice marki.

Trzeba tu przyznać, że Bugatti jest szykownie spóźnione na tę imprezę. Ferrari w ramach swojej serii Icona zdążyło zrobić już kilka modeli, a podobne zachcianki spełniają też już Aston Martin czy – chyba najważniejszy w kontekście Bugatti – Koenigsegg.

Bugatti Brouillard to pierwszy model z nowego programu, a kolejne jednostkowe konstrukcje wedle zapowiedzi marki mają pojawiać się nie częściej niż dwa razy na rok. Ma to zapewnić odpowiedni poziom ekskluzywności oraz czas potrzebny na dopracowanie wszystkich wyjątkowych detali. Dla przykładu Brouillard powstawał przez około półtora roku. A skoro już wiemy, skąd się wziął, to przejdźmy do samego samochodu.

Co Bugatti Brouillard ma wspólnego z… koniem?!

Wbrew pozorom – całkiem sporo. Ettore Bugatti – założyciel marki – był wielkim miłośnikiem koni, które podobno stanowiły inspirację przy projektowaniu jego niezwykłych aut. A jego ulubiony rumak miał na imię Brouillard – stąd właśnie nazwa nowego modelu. To jednak nie koniec nawiązań – o nie.

Według prasówki Bugatti nawet sam wygląd zewnętrzny jest inspirowany końmi – stąd „organiczne” kształty i brak ostrych linii. Ale to zaledwie subtelna inspiracja, którą zresztą można intuicyjnie powiązać z „naturalnym” zielonym kolorem (całkiem przyjemnym zresztą). Dużo bardziej bezpośrednie są nawiązania wewnątrz – choć ogólny projekt wygląda jak w Chironie, na którym Brouillard jest technicznie oparty.

Zielono mi, czyli wnętrze nowego Bugatti

Jest pełne koni – ich sylwetki są wyszyte na boczkach drzwi oraz oparciach foteli, a do tego aluminiowo-szklany wybierak zawiera w sobie miniaturową rzeźbę Brouillarda, tego kopytnego. Przyznam, że jak ogół tego auta uważam za dość wysmakowany, tak te końskie motywy… Ujmę to tak – bardziej przywodzą mi na myśl gadżety 12-letniej „koniary”, niż dzieła Kossaka.

wnętrze Bugatti Brouillard

Dużo koni.

We wnętrzu Bugatti Brouillard nawet więcej niż koni jest koloru zielonego. Zielona jest skóra, zielone są wstawki ze specjalnej tkaniny o tartanowym wzorze (przy której podkreślone jest, że pochodzi z Paryża – wiadomo, prestiż), zielone jest nawet włókno węglowe, którego jest tam naprawdę dużo. Chyba tylko aluminium się uchowało, i ma swój typowy odcień.

Co jeszcze warto wiedzieć o Brouillardzie?

Jak już wspomniałem, technicznie jest on oparty na Chironie, co być może wynika po prostu z rozpoczęcia projektu jeszcze przed premierą Tourbillona. Oznacza to ten sam silnik W16 – 8-litrowy, wyposażony w 4 turbosprężarki i wytwarzający 1600 KM i 1600 Nm. Do tego mamy tu znaną już aluminiowo-karbonową konstrukcję samego auta, dwusprzęgłową przekładnię i napęd na 4 koła. Samo nadwozie może przypominać wersję coupe modelu W16 Mistral, jednak to tylko pierwsze wrażenie – mimo podobieństw Brouillard naprawdę jest unikatowy.

Bugatti Brouillard tył

Ciekawa może być też wzmianka o właścicielu – może dawać wyobrażenie o tym, dla kogo tak wyjątkowe auta będą wykonywane. Tym szczęśliwcem jest holenderski przedsiębiorca Michel Perridon, który ma największą kolekcję Bugatti na świecie. Nie poprzestaje przy tym na samochodach od Ettore Bugattiego i  jego następców, ale kolekcjonuje też meble projektu Carlo Bugattiego oraz rzeźby Rembrandta Bugattiego. Ewidentny fan tej artystycznie uzdolnionej rodziny.

Mimo, że to pojedynczy egzemplarz, to warto zapytać – kiedy i za ile?

Oficjalna premiera Bugatti Brouillard (zastanawiające pojęcie, skoro sam producent już wcześniej wypuszcza prasówkę) odbędzie się podczas Monterey Car Week w Kalifornii. Jeśli chodzi zaś o zaspokojenie ciekawości w kwestii tego, ile też takie jednostkowe cacko może kosztować… Cóż, nie ma tu pewnych informacji, ale według słów samych przedstawicieli marki, cena może przewyższać tę żądaną za La Voiture Noire, które kosztowało w przeliczeniu 68 milionów złotych. To wydaje się dość prawdopodobne – tamten model nie był jednostkowym zamówieniem. A czy prawdziwa jest równowartość ok. 110 milionów, podawana w niektórych źródłach – tu już pozostaje zgadywać.

szkic Bugatti Brouillard

Szkic Bugatti Brouillard – jak Hot Wheels!

Spodobał Ci się ten tekst? Rozważ postawienie nam wirtualnej kawy – dzięki!

Postaw mi kawę na buycoffee.to