Sezon na ultrarzadkie supersamochody trwa w najlepsze. Tym razem wracamy do świata restomodów, duchowych następców i współczesnych interpretacji. Firma Tuthill postanowiła przywrócić do życia jeden z najrzadszych modeli Porsche, czyli 911 GT1. Niestety będzie dostępny tylko dla bardzo wąskiego grona odbiorców.
Porsche 911 GT1 Straßenversion to krótka seria modeli drogowych (Straßenversion – wersja drogowa) wyprodukowanych przez Porsche w najwspanialszym celu w jakim może być wyprodukowany samochód – aby służyć motorsportowi. Zgodnie z wymogami regulacji GT1 z lat 90., samochody biorące udział w wyścigach musiały zarówno mieścić się w ograniczeniach regulaminu technicznego, jak i bazować w określonym stopniu na modelu drogowym. Wymogi homologacyjne w GT1 były jednak bardzo luźne i z czasem wyprodukowanie nawet jednego egzemplarza drogowego starczało, żeby dopuścić model wyścigowy do rywalizacji. Dzięki temu doczekaliśmy się niewielkiej liczby prawdziwych samochodów wyścigowych, którymi można było jeździć po drogach publicznych.
W przypadku Porsche powstało aż 22 egzemplarze 911 GT1 dopuszczonych do ruchu drogowego. Wszystkie napędzane były turbodoładowanym bokserem szóstką o mocy 544 koni mechanicznych, przekazywanych na tylną oś za pośrednictwem sześciobiegowej ręcznej skrzyni. Największymi zmianami w porównaniu do wersji wyścigowej (poza osłabieniem silnika) była zamiana tarcz hamulców na stalowe odpowiedniki i wyposażenie samochodu w mniej spartańskie wnętrze.
Tuthill GT One jest dla Porsche 911 GT1 Straßenversion tym, czym M3 E36 było dla E30
Opisywany samochód jest wizją tego jak dzisiaj mógłby wyglądać następca GT1 Straßenversion, zbudowany tylko na drogi. Tuthill GT One stara się zachowywać zalety wynikające z wyczynowego rodowodu GT1, przy okazji pozbywając się wynikających z niego wad. Jest to bardziej ucywilizowana wersja, która porzuca ograniczenia modeli homologacyjnych by skupić się na wizji projektantów. Choć w historii często następcy modeli homologacyjnych nie wypadali blado przy pierwowzorach, Tuthill GT One obiecuje naprawdę sporo elementów, dzięki którym nie powinien się wstydzić wizyt na torze.
Stare Porsche i nowe wnętrzności, czyli struktura nośna Tuthilla GT One
Za bazę dla GT One wykorzystano Porsche 993. Zgaduję, że zrobiono to tylko i wyłącznie by ułatwić homologację drogową jako modyfikację już legalnego modelu. Głównym argumentem stojącym za taką wersją są całkowicie nowe wózki pomocnicze i struktura nośna po obu stronach kabiny oraz zmiany względem dawcy podwozia. Zarówno z tyłu i z przodu możemy zaobserwować autorskiej konstrukcji ramę przestrzenną oraz niezależne zawieszenie dwuwahaczowe ze sprężynami w układzie pushrod-rocker. Silnik razem ze skrzynią są umieszczone centralnie, a nie z tyłu jak w przypadku 993. Między innymi dlatego Tuthill GT One został pozbawiony protez tylnych siedzeń znanych z 911. W zamian za to kabina jest wzmocniona rurową ramą, która spełnia standardy FIA dla klatek bezpieczeństwa.
Serce GT One to przeciwbieżna szóstka w dwóch smakach
Pod maską Tuthilla GT One znajdziemy sześciocylindrowego boksera o pojemności 4 litrów, a nabywca będzie mógł wybrać między dwoma wariantami: nieco ponad-600 konnym wariantem turbodoładowanym i słabszym, bo zaledwie nieco ponad 500-konnym wariantem wolnossącym. Choć wersja turbodoładowana z pewnością będzie znacząco szybsza i bliższa oryginalnemu GT1, jakbym miał niebotyczne ilości gotówki do wydania na zabawki, zwróciłbym się w stronę odmiany wolnossącej.
Skrzynia biegów również pozostaje wyborem właściciela. Huthill oferuje wybór między siedmiobiegową skrzynią sekwencyjną lub jej ręcznym odpowiednikiem. Z tego co wiem, jeden egzemplarz Porsche 911 GT1 Straßenversion opuścił Stuttgart ze skrzynią sekwencyjną, więc niezależnie od preferencji, właściciel będzie miał wymówkę by wytłumaczyć swoją decyzję nawiązaniem do historii.
Włókno węglowe i aerodynamika
Wyczynowe podzespoły Tuthilla GT One są ubrane w nadwozie z włókna węglowego nawiązujące zarówno do 911 GT1 Straßenversion oraz typowo drogowej generacji 993. Wszelkie elementy nadwozia mają być funkcjonalne aerodynamicznie, a chętni będą mogli zamówić, jeszcze nie zaprezentowany światu, rozbudowany pakiet aerodynamiczny mający zmienić GT One w bardziej hardkorowy samochód i upodobnić go jeszcze bardziej do pierwowzoru.
Całość waży 1200 kg, czyli niewiele więcej niż GT1 z lat 90., pomimo bycia dużo bardziej luksusowym samochodem. Magia nowoczesnych technologii i symulacji, szkoda że samochody drogowe coraz rzadziej korzystają z tych dobrodziejstw do redukcji masy… Jedynym zarzutem jaki mam wobec Tuthilla GT One są felgi. I piszę to jako miłośnik zarówno felg typu turbofan, jak i białego koloru wszelkiego rodzaju felunku na samochodzie. GT One nie ma jednak szalonych poszerzeń potworów z grup B i 5, nie wygląda jak maszyna z wyścigów samochodów turystycznych lat 90. ani nie jest też hiperopływowym prototypem do bicia rekordów na prostej. Tuthill powinien bardziej dosłownie nawiązywać do tradycji i oferować otwarte, wieloramienne felgi z wyeksponowaną centralną nakrętką mocującą.
Za GT One stoją lata doświadczenia
Tuthill GT One to jeden z wielu niskoseryjnych samochodów kolekcjonerskich, które ostatnio wychodzą na powierzchnię jak grzyby po deszczu. W przeciwieństwie do większości z nich, GT One nie budzi we mnie pewnego obrzydzenia. Powiedziałbym wręcz, że bardzo kibicuję projektowi i liczę, że nie będzie to koniec eksperymentów firmy Tuthill nad tworzeniem nowych samochodów, które Porsche zapomniało zbudować.
Patrząc na historię i ludzi stojących za powstaniem tego modelu, uważam że dużo bliżej mu do Kimery niż Nilu. Inicjatorami projektu są Richard Tuthill oraz Elliot Ross. Pierwszy z wymienionych to obecny właściciel firmy Tuthill Porsche – rodzinnego biznesu, który od kilkudziesięciu lat odnawia zabytkowe modele marki ze Stuttgartu oraz przystosowuje wszelkie możliwe odmiany garbusa premium do motorsportu. Drugi z wymienionych inicjatorów to producent filmowy i kolekcjoner samochodów, właściciel jednego z niewielu oryginalnych GT1 Straßenversion.
Za walory estetyczne GT One odpowiedzialny jest Florian Flatau, projektant odpowiedzialny za modele marki Lucid oraz, co ważniejsze, najnowsze modele studyjne Singera. Z takimi plecami, wątpię żeby cokolwiek stanęło na drodze wyprodukowania i sprzedania wszystkich planowanych egzemplarzy. Pozostaje mieć nadzieję, że GT One trafią do ludzi, którzy pozwolą im od czasu do czasu rozprostować przysłowiowe nogi na torze, zamiast kisić pod kocem w szczelnym garażu.





