Nowe Ferrari 849 Testarossa mnie przeraża. Ale nie aż tak bardzo jak fakt, że zaraz zaroi się w sieci od osób, które będą na przemian pisać, że to włoskie piękno i klasa oraz że hejterzy hejtują, bo ich nie stać.
Nie byłem nigdy jakimś przesadnym fanem Testarossy w oryginalnej formie. Bardzo mi się podobała po pierwszym liftingu, kiedy to przyjęła oznaczenie 512 TR, ale nadal w gamie marki z Maranello na przestrzeni dziejów było wiele innych modeli, które bardziej mi podchodziły. Doceniam jednak pracę wszystkich ludzi, którzy mieli swój wkład w Testarossę z 1984 r. Doceniam też wkład tego auta w historię motoryzacji i w historię designu.
Odnoszę jednak wrażenie, że tego wkładu nie docenia samo Ferrari
Przywodzi mi to na myśl Forda i jego obecnie oferowane: Pumę i Capri, które mają postać crossoverów i mają dokładnie zero wspólnego ze starszymi modelami o tych nazwach. Nowe Ferrari 849 Testarossa oczywiście (i na szczęście) crossoverem nie jest… ale nijak nie kojarzy mi się też z Testarossą z lat 80. XX w., o dwóch starszych (250 i 500 TR) z lat 50. nie wspominając.
Samo Ferrari w komunikacie prasowym twierdzi oczywiście, że stylistyka jest co prawda futurystyczna, ale zarazem głęboko zakorzeniona w historii. Generalnie to uważam, że ich dział marketingu powinien zostać zniszczony.
Do kultowej nazwy nie pasuje mi tu po prostu nic
Wygląd w zasadzie w ogóle nie nawiązuje do poprzednika z 1984 r. – moooooże na upartego przedni pas jest odrobinę podobny, pod warunkiem że masz -40 dioptrii i zdejmiesz okulary. No i może z lotu ptaka kształt karoserii z szerszym tyłem byłby nieco podobny. Proszę, tyle podobieństw. Nie ma charakterystycznych żaluzji (ani nawet nawiązań do nich!) po bokach. Nie ma zasłoniętych tylnych lamp. Nie ma poczwórnego wydechu. Tył nawiązuje stylistycznie do wyścigowego Ferrari 512 S, no ale 512 S to nie Testarossa.
Wnętrze, które 40 lat temu było mieszanką komfortowego i sportowego klimatu, dziś wygląda jak dowolne inne wnętrze Ferrari – i w zasadzie nie różni się znacząco od tego w poprzedniku, tj. SF90. A to nadal nie jest największy problem.
W przeciwieństwie do wszystkich poprzedników o tej nazwie, nowe Ferrari 849 Testarossa nie ma też silnika V12
Uprzedzając pytania: tak, Testarossa z 1984 r. też miała V12, tyle że o kącie rozwidlenia wynoszącym 180 stopni – to nie to samo, co bokser. Wracając – nowy model to hybryda plug-in (znowu? No ile można…) korzystająca z podwójnie turbodoładowanego, 4-litrowego silnika V8 i trzech silników elektrycznych. Sama jednostka spalinowa osiąga 830 KM przy 7500 obr./min. oraz 842 Nm przy 6500 obr./min., natomiast moc systemowa układu wynosi 1050 KM.
Niektórzy są zdania, że nie ma czegoś takiego jak samochód zbyt mocny. Nie zgodzę się z tym. I mniejsza o hipotetyczny przypadek, gdy na KJS przyjeżdżacie 900-konnym Oplem Astrą – Ferrari też może być za mocne. Co innego jak mówimy o takim F80, które ma być po prostu najszybsze w gamie.
Ale Testarossa? Ona jest nie dość, że za mocna, to jeszcze za wolna jak na taką moc. Ciekawe, do ilu w ogóle to się rozpędzi. Dane techniczne mówią o ponad 330 km/h, ale ile ponad… nie wiadomo. Ja przepraszam, ale choćby i 350 km/h przy takiej mocy to jest żart dla wszystkich, którzy dorastali w czasach świetności McLarena F1 czy Jaguara XJ220. Można odnieść wrażenie, że konie mechaniczne nowych aut są mniej warte i słabsze, niż konie mechaniczne supersamochodów z lat 90.
Pytanie zasadnicze brzmi, czy te 330 km/h wynika z przełożeń 8-biegowej skrzyni i aerodynamiki, czy po prostu z ogranicznika prędkości – ale zapis >330 km/h moim zdaniem sugeruje, że ogranicznika nie ma. Co jeszcze pogarsza moje zdanie o takich a nie innych parametrach. Widziałbym tu po prostu usunięcie układu hybrydowego oraz wydłużenie przełożeń – zmniejszenie masy własnej (obecnie: 1570 kg na sucho) poprawiłoby prowadzenie i pozwoliłoby nieco podreperować pogorszoną dynamikę auta, a inne przełożenia mogłyby pozwolić na przekraczanie 350 km/h. To wyglądałoby już w sam raz.

Wariant Assetto Fiorano ma m.in. bardziej rozbudowany pakiet aerodynamiczny i inne felgi. Ferrari oferuje 4 różne modele opon do nowej Testarossy.
Ale skoro już ten układ hybrydowy jest, to spójrzmy też na pozytywy – takie jak czasy sprintu
O ile 2,3 s do setki nie robi jeszcze aż takiego wrażenia, to trzeba mieć na uwadze, że w autach o najwyższych osiągach sprint do 100 km/h mówi niewiele o możliwościach maszyny. Dużo bardziej miarodajne jest przyspieszenie od 0 do 200 km/h, a tutaj jest, jak na tę moc, faktycznie dobrze – nowe Ferrari 849 Testarossa potrzebuje bowiem na to 6,35 s. Nie jest to może wartość na poziomie Rimaca Nevery R (niecałe 4 s…), ale okej, Ferrari ma 1050 koni, a nie blisko 2 tysiące. No i w takiej konkurencji wyprzedza np. 1521-konnego Koenigsegga Regerę (6,6 s).
Ciekawe są warunki gwarancji
Sprawa wygląda tak: przez pierwsze siedem lat masz darmowy serwis. Do 16 roku od wyprodukowania auta – opcjonalną gwarancję na układ napędowy. A jeśli wykupiłeś tę rozszerzoną gwarancję, wymienią Ci akumulator trakcyjny bez dodatkowych opłat. I to dwukrotnie: gdy auto będzie miało 8 oraz 16 lat.

Tabliczka w mieszczącym 74 litry bagażniku informuje o wyposażeniu danego egzemplarza. Bak auta mieści 68 litrów paliwa.
Auto zajmie w gamie miejsce modelu SF90 Stradale
Traktuję to jako kolejny problem, z jednego prostego powodu: SF90 jest w ostatnich latach jednym z ładniejszych Ferrari. 849 Testarossa jednym z brzydszych. Ja serdecznie dziękuję za takie zmiany modelowe.





