Red Bull od dawna jest obecny nie tylko na półkach sklepów spożywczych, ale i w szeroko rozumianym sporcie, w tym i motorsporcie. Przyszła pora na pierwszy samochód, który faktycznie można (było…) kupić i nim pojeździć – choć nie po drogach publicznych. Oto Red Bull RB17.
Gdyby spytać osoby interesujące się motoryzacją o samochody Red Bulla, większość osób wskazałaby zapewne na bolidy Formuły 1, samochody do driftu, a może fikcyjne pojazdy obecne w grach serii Gran Turismo. Albo… Mini Coopery z uciętym dachem, za to wyposażone w wielkie makiety puszek napoju energetyzującego. Wszystkie te pojazdy łączyło jedno: choćbyś był nie wiadomo jak bogaty, to nie mogłeś po prostu zadzwonić do Red Bulla i powiedzieć, że właśnie jesz płatki zalane tym napojem i pomyślałeś, że chciałbyś sobie kupić X2014.
Red Bull RB17 też nie jest dostępny w sprzedaży, ale z innego powodu
Po prostu wszystkie z 50 planowanych egzemplarzy są już zarezerwowane. Produkcja ma się rozpocząć w przyszłym roku. Cen oczywiście nie podano (choć niektóre źródła twierdzą, że to ok. 5 mln funtów), ale nie zaszkodzi sprawdzić, co nas ominęło.
Red Bull RB17 to hiper-samochód, który nie jest dopuszczony do ruchu na drogach publicznych – będzie nim można jeździć w zasadzie wyłącznie po torach wyścigowych. Oczywiście nie tylko w ramach przejażdżek czy walki z czasem – producent zamierza bowiem zorganizować serię wyścigową dla tych pojazdów, bo nie po to, kurde, zrobił superauto, żeby miało się kisić w garażu. No.
Nowy Red Bull ma napęd hybrydowy
Ponieważ jednak Brytyjczycy nie współpracują z Toyotą, nie znajdziemy tu 1,5-litrowej, rzędowej trójki o mocy systemowej na poziomie 130 koni. W zamian mamy 4,5-litrowe V10 kręcące się do 15 (piętnastu) tysięcy obrotów i osiągające ok. 1000 KM. Silnik elektryczny dokłada do puli kolejne 200. RB17 waży mniej niż 900 kg, więc osiągi powinny być iście rakietowe – niestety informacji na temat przyspieszenia nie podano. Wiadomo, że do dyspozycji kierowcy jest kilka trybów jazdy, które różnią się dostępną mocą układu napędowego, ale szczegóły nie są znane.
Prędkość maksymalna ma przekraczać 350 km/h – może się wydawać, że to niewiele jak na 1200 KM, ale trzeba pamiętać, że aktywny pakiet aerodynamiczny RB17 generuje znacznie większy docisk niż w szybszych samochodach – mówimy tu o maksymalnie 1,7 t docisku. Dla porównania, 1500-konne Bugatti Divo rozpędzające się do elektronicznie ograniczonej prędkości 380 km/h osiąga co najwyżej 456 kg docisku (przy prędkości maksymalnej) – a to i tak o 90 kg więcej od słabszego, ale szybszego Chirona. Nastawione na jazdę torową Porsche 911 GT3 RS potrafi natomiast wygenerować maksymalnie 860 kg docisku przy 285 km/h – to ogromna wartość, ale potem znowu zerkamy sobie na te 1,7 tony…
RB17 to samochód dwumiejscowy, więc na sesję wgniatania gałek ocznych w oczodoły można kogoś zaprosić
Przy hamowaniu też lepiej dobrze się zaprzeć – karbonowe tarcze hamulcowe współpracują tu z 18-calowymi slickami Michelina opracowanymi specjalnie dla nowego Red Bulla. Mamy tu do kompletu kilka ciekawostek:
- mieszanka użyta do produkcji tych slicków jest podobna do tej z aut wyścigowych klas LMDh i Hypercar, ale jej dokładny skład jest objęty tajemnicą (nie zna go nawet Red Bull). Co więcej, po zakończeniu przejazdów Michelin zabiera zużyte opony z powrotem do siebie;
- opcjonalnie można zamówić 20-calowe koła z oponami z normalnym bieżnikiem lub zwykłe, nieco mniej przyczepne slicki,
- zawieszenie jest podnoszone, by móc przejeżdżać np. przez progi zwalniające (przypominam, że Red Bull RB17 nie ma homologacji drogowej);
- układ hamulcowy korzysta z technologii by-wire, ale tylko dla tylnej osi.
Red Bull udziela na RB17 gwarancji
To też ciekawy temat, jako że o gwarancji na auta wyścigowe – a tak w zasadzie należy tę konstrukcję traktować – raczej się nie mówi, bo i nikt nie pyta. Gwarancja obowiązuje przez 2 lata lub 4 tys. km, zależnie od tego co nastąpi jako pierwsze. Red Bull twierdzi też, że RB17 ma być w stanie przejechać 24-godzinny wyścig bez konieczności wykonywania napraw. A skoro już o kręceniu kółek na torze mowa, to warto dodać, że według Adriana Neweya, który jest główną postacią stojącą za RB17, nowy samochód Red Bulla według przeprowadzonych symulacji na torze Silverstone byłby szybszy od bolidu F1.
Zwykłe przeglądy samochodu mogą odbywać się w siedzibie producenta, w jego najbliższym serwisie lub po prostu w domu klienta (lub wskazanej przez niego lokalizacji). Co 8 tys. km samochód trzeba będzie poddać przeglądowi rozszerzonemu, co możliwe będzie wyłącznie w siedzibie Red Bulla. Zwróćcie uwagę, że gwarancja i tak już wtedy nie będzie obowiązywać – może jednak da radę ogarnąć temat w Auto-Elektro-Naprawa Kowalski Nowak s.c. O ile tylko mechanik ogarnie jakiś komputer diagnostyczny do Red Bulla, ma się rozumieć.
Kolejna zaleta RB17 to fakt, że nie potrzebuje on wyścigowego paliwa
Swoje 1200 koni osiąga na zwykłej bezołowiowej, choć zapewne wymagać będzie tych 98 oktanów, a może i okolic 100. Tak czy owak – na tle parametrów V10 to całkiem imponujące, zwłaszcza gdy przypomnimy sobie, że Golf V 1.6 FSI też wymaga 98 oktanów.
Czy widzę tu jakiś problem? Tak, jeden
I chodzi właśnie o ten brak homologacji drogowej – jakoś tak już mam, że znacznie bardziej kręcą mnie samochody, które można sobie w każdej chwili wyciągnąć na przejażdżkę, bez angażowania w to lawety czy tym bardziej samolotu. Jednak jak na konstrukcję tego typu, Red Bull RB17 jest nad wyraz ciekawą konstrukcją i nie mogę się doczekać pierwszych realnych prób na torach wyścigowych na całym świecie.




